sobota, 3 lutego 2018

Dwie strony jeża

 Pamiętam ten dzień, gdy pojechałam z Natalką do szpitala na szkolenie w zakresie podawania hormonu wzrostu. Nastawienie miałam pozytywne i z uśmiechem na ustach mówiłam córci o tym, co zmieni się w naszym życiu. 

 Pozytywne emocje przegrały jednak ze strachem, gdy pierwszy raz podałam jej hormon. Poczułam się tak, jakbym oszukała własne dziecko. Przecież miało być tak fajnie. Mamusia będzie to robić, nikt obcy, w domku, z pluszakiem, a tu nagle trzęsącymi rękami wbijam igłę mojemu największemu skarbowi i zadaję ból. Ten krzyk i płacz będę pamiętać do końca życia.

 W kolejnych dniach było podobnie. Jedyne co się zmieniło to fakt,że z ucznia stałam się nauczycielem dla swojego męża i mamy. Zawsze musi być chociaż jedna zapasowa "pielęgniarka hormonowa".

 Codzienne kłucie dziecka to nic przyjemnego, ale człowiek zadaje ten ból w imię zdrowia i lepszej przyszłości osoby, którą kocha najbardziej na świecie. I tak....w takich momentach zdanie "dla dziecka zrobię wszystko" staje się realistyczne i takie zupełnie naturalne, że aż dziwne.


 Największy problem miałam, gdy moja niespełna pięcioletnia córka zapytała ze łzami w oczach "dlaczego mi to robisz?". To było coś strasznego. Świadomość, że dziecko nie czuje się bezpiecznie z własnym rodzicem, bo nie rozumie jeszcze,że ten ból jest zadawany w celu pomocy, jest okropna i nikomu tego nie życzę.


Przez te prawie 5 lat odkąd mamy hormon wzrostu przeszłyśmy przez różne fazy:

1. Dlaczego mi to robisz?
2. Jestem dzielna (z zaciśniętymi zębami)
3. Głupia lekarka i głupie hormony
4. Dlaczego inne dzieci tego  nie biorą?
5. Nienawidzę szpitali i tej choroby
6. Dam radę, dam radę

 Mam nadzieję, że faza nr 6 pozostanie z nami do końca terapii hormonem wzrostu. Zajęło nam to prawie 5 lat i pewnie jeszcze nie raz będzie płacz, lament, histeria, ale na szczęście tych silnych dni jest coraz więcej i to napawa mnie optymizmem. 

 Teraz wygląda to tak:



IMG_20150929_220808


 Poza tym Natalka ma już 8 lat i też coraz bardziej rozumie i wie więcej na temat ZT. 

 Przyznam, że nie raz miałam dość i sama płakałam gdzieś po kątach lub w nocy, żeby nie widziała,ale jak słyszę, że urosła przez ostatnie pół roku 4 cm, a w ciągu 3 lat 18cm, to wiem, że jest sens i muszę dać radę. W końcu jestem mamą i muszę świecić przykładem dla moich dzieci.

 Może to banalne, ale wykorzystam fakt istnienia tego bloga i życzę wszystkim rodzicom (dzieci chorych i zdrowych- bo to nie ma znaczenia) dużo siły i wspaniałych ludzi dookoła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz