czwartek, 11 stycznia 2018

Złe dobrego początki

     Nikomu nie życzę tego co przeżyłam w momencie, gdy dowiedziałam się o chorobie "Żabki" i tego co potem przeszłam zanim się urodziła.

     Ale po kolei.....Na wizycie potwierdzającej,że będę mamą lekarz poinformował mnie o tym,że między 11 a 13 tygodniem ciąży należy zrobić pierwsze USG. Tak tez zrobiłam. Był to 12 tydzień bycia najszczęśliwszą osobą na świecie, bo spełniało się moje marzenie. Poszliśmy z mężem z nastawieniem,że to kolejna rutynowa wizyta i tyle....usłyszeliśmy "coś jest nie tak".

     Świat mi się zawalił. Niewiele pamiętam z tego dnia, tylko tyle,że płakałam i myślałam "dlaczego ja?". To była jedna z najcięższych nocy w moim życiu, płacz, lament, krzyki, histeria, poczucie bezradności i niesprawiedliwości. Na szczęście tata Natalki był przy mnie cały czas i starał się wspierać jak może, chociaż wiem,że cierpiał tak samo jak ja.

     Minął jakiś czas i zrobiliśmy badania prenatalne....wykonałam ich 4 ponieważ za każdym razem wychodziło co innego:

1. Zespól Downa
2. Zespół Edwardsa
3. dziecko zupełnie zdrowe
4. nie pamiętam


     Po tylu badaniach i tak rozbieżnych wynikach, zaprosił mnie do gabinetu lekarz ginekolog w szpitalu i oznajmił coś czego nie zapomnę do końca życia i te słowa będą w mojej głowie na zawsze "po co ci to? jesteś młoda, jeszcze urodzisz zdrowe dziecko". Nie dowierzałam,że ktoś na takim stanowisku jest w stanie wypowiedzieć coś takiego 23 letniej dziewczynie, która spodziewa się swojego pierwszego wymarzonego i wyczekanego dziecka. Łzy same płynęły mi po policzkach, gdy mówiłam,że chyba sobie żartuje i chcę skierowania na dokładniejsze badania. Udało się i dostałam skierowanie na amniopunkcję, która odbyła się 2 tygodnie później i dzięki, której dowiedziałam się z jaką chorobą mamy do czynienia i na co musimy się nastawić, bo innej opcji nie braliśmy w ogóle pod uwagę.

I tak 17 lipca 2007 roku stałam się tym, kim chciałam całe życie...........MAMĄ!!!!






     W szpitalu po porodzie Natalką zajął się sztab cudownych lekarzy, którzy robili wszystko co w ich mocy, by dowiedzieć się wszystkiego na temat stanu zdrowia mojej perełki. Okazało się,że będziemy musieli być pod opieką nie tylko endokrynologa, ale również kardiologa, okulisty, nefrologa, chirurga, a z czasem wyszło,że jeszcze laryngologa.




     To wszystko jednak nie ma znaczenia...nie jest łatwo,ale wiem,że mogliśmy mieć gorzej i każdego dnia dziękuję,że moja księżniczka dobrze się rozwija, może chodzić do szkoły, świetnie się uczy,a to, że ma inne "atrakcje" w swoim życiu jak np. hormony, szpitale, lekarzy, badania, to sprawia,że jest silniejszą i bardziej odważną dziewczynką niż zdrowe rówieśniczki. Jestem bardzo z niej dumna i z perspektywy czasu nie żałuję, że wtedy w gabinecie ordynatora podjęłam taką a nie inną decyzję. Zresztą nigdy nie myślałam inaczej.




Kocham Cię córciu i mam nadzieję, że jak kiedyś będziesz starsza to chętnie przeczytasz ten wpis i upewnisz się tylko, że jesteś moim.....





i nie tylko moim 






                  skarbem i największym szczęściem, którego bym nigdy nie zmieniła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz